Nigdy nie wierzyłam w przesądy. Ani w magię. Ani w jakiekolwiek zdarzenia paranormalne. Zawsze wyjaśniałam je sobie, krótkim wyjaśnieniem : to tylko sen, choć nie powiem, żeby było ich sporo. Właściwie, była tylko jedna, taka chwila......... Kiedy miałam dziewięć lat, mój ojciec z ginął w wypadku samochodowym.Właśnie wracał z delegacji. Zastawił mnie, moją mamę i moją młodszą siostrę. Dowiedzieliśmy się o tym, późnym wieczorem. Policjant zapukał do naszych drzwi i oznajmił nam smutną nowinę. Od razu pobiegłam do swojego pokoju i cała noc spędziłam szlochając w poduszkę. Mama była przerażona, bardzo szybko popadła w depresję. Wtedy, nie miała jeszcze pracy, miała kredyt do spłacenia i dwójkę dzieci do wyżywienia, ale wracając do mnie: płakałam i płakałam, wzywając mojego ojca. Wtedy, poczułam jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Myślałam, że to mama. Ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam ciepły, męski głos, wypowiadający słowa: '' Cichutko moja perełko, wszystko będzie dobrze''.
Nie miałam wątpliwości czyj to głos. Podniosłam się z łóżka i wyszeptałam
-Tatusiu......
Rozejrzałam się po pokoju. Pusto. Z głębi domu dało się słyszeć płać mamy. Podeszłam do niej. Spojrzała na mnie spojrzeniem, które wydawało się mówić : pomóż mi. Zdobyłam się na smutny uśmiech i powiedziałam bardzo cicho, żeby nie obudzić małej Kim
- Damy sobie radę- mama objęła mnie i zastygłyśmy w długim uścisku.
Naprawdę nie wiem jakim cudem, udało nam się pozbierać, po śmierci taty, wiem, że bardzo pomogła nam ciocia Lana, która najpierw zatrudniła ją w swojej prywatnej przychodni, a potem pomogła jej otworzyć gabinet stomatologiczny. Pewnie, dzięki niej nie skończyłyśmy na ulicy. Mama, zawsze będzie jej wdzięczna, ja i Kim również. A nasz dom? Cóż, sprzedaliśmy, go. Po odejściu taty, wydawał się być, taki smutny i koszmarnie pusty, więc przeprowadziliśmy się do mieszkania w centrum miasta. Nie powiem, że jest źle, chociaż tęsknię za prywatnością w starym domu.
Wracając do magii, tak jak już mówiłam nie wierzyłam w nią, do czasu........................